Aktualnie na stronie przebywa 19 gości oraz 0 użytkowników!
- AS Roma
- Historia
- Rozgrywki
- Publicystyka
- Statystyki
- Serwis
W kolejnej ligowej kolejce Roma nie podtrzymała dobrej passy i przegrała wyjazdowy mecz z Udinese. Słaby występ na nowo podsycił polemiki wokół trenera Romy. Oto jak o Luisie Enrique mówili Mazzone i Pruzzo.
Carlo Mazzone, rocznik 1937, trener Romy od lata 1993 do 1996, staje po stronie Luisa Enrique.
CM: To świetny trener. Tylko że na razie nie ma wystarczającego doświadczenia, żeby osiągnąć dobre wyniki we Włoszech.
Trudno jednak uznać, że to niewielki problem…
CM: Tylko pracując, a także popełniając błędy, może to doświadczenie zdobyć. Ja będę powtarzał, że dla trenera doświadczenie to wielki plus, a nie minus. To coś, czego nie możesz kupić czy nauczyć się w ławkach Coverciano. Trzeba cierpliwości. Luis zresztą został tu przecież sprowadzony, żeby wprowadzić w życie długoterminowy plan. Jeśli z nim na ławce mamy patrzeć w przyszłość, to teraz trzeba być blisko niego, wspierać go i wykazać się cierpliwością.
W Rzymie jednak cierpliwość powoli się kończy…
CM: Znam to środowisko, wiem, jak to wygląda. Powtarzam jedna, że to jest moment, w którym trzeba pokazać, że wierzymy w projekt nowego klubu. Luis przychodzi ze świata piłki technicznej, a tutaj musi policzyć się z piłką taktyczną, a więc musi się nauczyć wiele. Jako trener jednak bardzo mi się podoba. Moim zdaniem ma więcej zalet niż wad.
Na przykład?
CM: Pokazał, że chce stawiać na młodych, czasem nawet ku niezadowoleni graczy bardziej znaczących. To oznacza, że pracuje zgodnie z tym, co ustalił z kierownictwem klubu. Krótko mówiąc, pracuje na przyszłość. A więc pozwólmy mu pracować spokojnie. Jeśli mamy go oceniać, to nie brakuje przecież okoliczności łagodzących…
To znaczy?
CM: Po raz pierwszy pracuje poza Hiszpanią, musi zarządzać wielką drużyną, musi poradzić sobie we środowiskiem, które jest bardzo wymagające. Nie jest łatwo zrobić to od razu w idealny sposób. Kiedy zaczynałem pracę trenera, od razu udało mi się osiągnąć dobre wyniki z Ascoli i myślałem wtedy, że jestem najlepszy ze wszystkich. Dziesięć lat później jednak, myśląc o przeszłości, zdałem sobie sprawę, że wtedy nic nie wiedziałem o tym zawodzie. Czy wyraziłem się jasno?
Roberto Pruzzo, rocznik 1955, napastnik Romy od lata 1978 do 1988, 106 bramek w barwach Romy, nie jest fanem Luisa Enrique.
RP: Rozczarował mnie. Myślałem, że zabierze mu mniej czasu zrozumienie Romy i sprawienie, żeby piłkarze go zrozumieli.
Trener do zmiany?
RP: Nie, teraz nie. Po meczu z Bologną jednak będzie konieczne, niezbędne przemyślenie sytuacji. Obecna pozycja w tabeli mówi sama za siebie. Roma jest rozczarowaniem, a on jest pierwszym odpowiedzialnym za tę sytuację.
Co mu Pan zarzuci?
RP: Przede wszystkim brak pokory. Powinien bardziej brać pod uwagę przeciwników. Na przykład: w lidze włoskiej liczenie tylko na własną siłę i nie docenianie siły tego, z kim się mierzysz, jest wielkim błędem. Mecz w Udine, pod tym względem, był najlepszym przykładem. Guidolin wygrał, wykorzystując broń, którą wszyscy znaliśmy i której wszyscy się obawialiśmy. Wszyscy, poza Luisem Enrique.
Roma nadal bez tożsamości.
RP: Na pomocy i na ataku zespół jest dość określony. Problemy, moim zdaniem, zaczynają się z tyłu, w obronie. Zespół zbyt łatwo traci bramki. Ale umiejętności poszczególnych piłkarzy nie wydają mi się tak niskie. Nie ma jednak ciągle drużyny bazowej i może to nie pomaga w poprawieniu poziomu. Pięć porażek w pierwszych dwunastu meczach ligowych to naprawdę zbyt dużo. Patrząc na kadrę, spodziewałem się innej postawy. Spodziewałem się więcej pewności w grze, spodziewałem się czegoś piękniejszego.
Tymczasem gra jest bardzo nierówna.
RP: Bardziej martwi mnie bardzo słaby, coraz gorszy bilans okazji stworzonych przez nas i przez rywali. Z Lecce mieliśmy ich dziesięć na dwie, a w Udine dwie na pięć. Nawet jeśli uwzględnić odmienną wartość przeciwników, wydaje mi się, że tych danych nie można lekceważyć. I nieprzypadkowo Roma przegrała mecz w Udine.
Komentarze (5)
Teraz po 12 meczach i nierównej grze, której się spodziewaliśmy, wszyscy chcą się go pozbyć. Musi dostać cały sezon na dotarcie. Rozkminić włoską piłkę, zdobyć trochę doświadczenia.
Pruzzo mówi że nie można liczyć na własną siłę. Wg. mnie trzeba. Jeżeli Roma ma wprowadzić nową piłkę na Półwysep Apeniński, to właśnie licząc na siebie.
Nie oglądałem Udine także nie wiem co poszło nie tak, ale ten mecz na pewno będzie doświadczeniem dla LuE. Po wygranym meczu z Lecce w dobrym stylu spodziewaliśmy się pięknej gry... Roma się potknęła i obwiniacie trenera, to normalne. I właśnie to nasze podejście, to że to normalne, również należy zmienić!!! Musimy wspierać Romę do końca sezonu, a nie do przegranego meczu!!
K***a proszę ogarnijcie się. Poczekajcie chociaż do końca roku. Bo teraz naplujecie jadem a jeżeli nasza gra się rozkręci to będzie wam głupio...Bo codziennie jedziecie naszą Romę.
A mamy jej kibicować!
Na papierze mamy ekipą na podium a na murawie sinusoidalne przezycia euforii i rozczarowania.
Ja nie jestem zwolennikiem zmian treenera w trakcie sezonu ale chciałbym aby ktoś wreszcie powiedział Iglesiasowi że to nie jest gra komputerowa tylko prawdziwe rozgrywki i wielka kasa w tle. niech przestanie mieszać jak kucharka w kotle i wyłowi wreszcie 6-8 zawodników którzy bedą zaczynali rozumiec się na boisku.
A na razie to jeden krok do przodu i zaraz dwa w tył. Jakieś zrywy (z ogórkami) by z mocnym przeciwnikiem pokazywac całą niemoc.
Ja nie widze zadnego postępu. To jest świnski truch, zamiast pełnego gazu.
Mieli być królami środka pola, posiadania piłki, co miało sie przełozyć na sporo akcji w ataku i ograniczenie przeciwnikowi tworzenia zagrożenia pod rzymska bramka.
Nawet to nie jest realizowane. Atak oznacza oranie do 16 metra, a potem walenie w mur. Obrona lezy i kwiczy, kontry przeciwnika, jak i szablonowy atak pozycyjny rozkładaja rzymska obrone jak domek z klocków.
Do tego monotonne tłumaczenie Luisa o ciagłeś potrzebie czasu dla jego super-projektu, coraz bardziej butne.
Duże rotacje w składzie, żonglowanie pozycjami nominalnymi zawodników, faworyzowanie pupila Bojanka- to wszystko nie wpływa dobrze na morale, wiec zaczynają sie kwasu typu liść w szatni.
Nie da się hiszpańskiego gotowca przenieśc do serie A. Nie ta piłka, nie te filozofia gry, nie te priorytety.
A do tego nikt nie wyjasni co oznacza frazes "czas dla projektu Luisa". Ile to ma trwac? Poł sezonu, cały, 2 lata, nim coś zacznie trybić?
Niebawem znów będzie przemeblowanie w zespole i od poczatku śpiewka? Bo musza sie ze soba zgrać? Bo projekt ma nowy szkielet, który musi mieć czas by dojrzeć?
Coraz bardziej kwieciste tłumaczenie kolejnych wtop, a postepu nie ma.