Aktualnie na stronie przebywa 29 gości oraz 0 użytkowników!
- AS Roma
- Historia
- Rozgrywki
- Publicystyka
- Statystyki
- Serwis
Wczoraj Rudi Garcia przyjechał do Trigorii, gdzie powitali go kibice z Rzymu. Ale w Wiecznym Mieście chyba więcej niż o trenerze mówiono o słowach Daniele De Rossiego, które dobiegły z Brazylii, gdzie piłkarz gra w Pucharze Konfederacji.
Po zakończeniu spotkania z Meksykiem Daniele De Rossi rozmawiał z dziennikarzami o różnicach, jakie widzi między występami w barwach Romy i reprezentacji Włoch:
- Fakt, że zawsze muszę coś udowadniać, że ciągle muszę odpowiadać na szalone zarzuty albo zwykłe głupoty, to jest moim zdaniem najgorsze. Kiedy przyjeżdżam z reprezentacją na mecze za granicą, w Europie, jestem uważany może nie za gwiazdę, ale za bardzo ważnego piłkarza. Tymczasem w Rzymie zawsze muszę być czujny, uważać na to, co robię i mówię, ponieważ od razu mogę stać się obiektem ataków... Myślę, że ten, kto cię oczernia, jest gorszy od szpiega. A w Rzymie żyje się także kalumniami. Wszyscy to wiedzą, jakoś uczymy się z tym żyć... Nie chce się skarżyć. Uważam, że jeśli gram źle, to dzieje się tak z mojej winy. Tak samo, kiedy gram dobrze, to jest to moja zasługa. Trzeba być uczciwym w ocenie mojej gry. Zdarzało się przecież, że w Romie grałem dobrze, a często niektórzy tego nie zauważali. Uważam się za uczciwego człowieka i chciałbym powiedzieć jedną rzecz. Za każdym razem, kiedy tu przychodzę – może nie dzisiaj, ale w ostatnich meczach kadry – byłem chyba najlepszy na boisku. Dziś także zagrałem dobry mecz. W sumie w reprezentacji zawsze szło mi dobrze, a często nawet lepiej niż dobrze. Widać dużą różnicę w stosunku do tego, co robiłem w Romie, gdzie dobre mecze przeplatały się z gorszymi. Przyda nam się trochę prawdy. Trzeba też wziąć pod uwagę, jak wygląda środowisko, które mnie otacza. Jaka presja na mnie ciąży... Na Maracanę patrzy cały świat, więc presja powinna być większa. Ale gra w Romie oznacza presję innego rodzaju, mniej światową, ale bardziej przepełnioną pasją. Czasem może za bardzo mnie to wszystko porusza.
De Rossi został także zapytany, co sądzi o nowym szkoleniowcu Romy, Rudim Garcii:
- Obserwowałem go bardzo uważnie. Jeszcze z nikim nie rozmawiałem, ani z trenerem, ani z nikim z zarządu. Obserwowałem całą tę historię, całą tę „telenowelę”. Zatrudniliśmy dobrego trenera, bardzo zrównoważonego. Trochę przypomina mi – choć słyszałem tylko kilka jego słów – Luisa Enrique. Moim zdaniem zaczyna w właściwy sposób. Dla mnie na pewno będzie numerem 1. Zobaczymy, co będzie dalej. Wydaje mi się jednak świetnym trenerem, który dobrze się spisał w swoim klubie, w nieco innej rzeczywistości. To dobry wybór. A fakt, że to nie on był pierwszym kandydatem, nie powinien nas interesować. Musimy zobaczyć, kogo teraz mamy i kim okaże się dla nowej Romy. Czytam także o zakupach, które mogą okazać się bardzo ważne dla Romy. Myślę, że klub działa we właściwy sposób, także dlatego, że przez ostatnie dwa lata nie uzyskaliśmy wyników, jakich pragnęliśmy, więc jest potrzeba pewnego przełomu, zwrotu akcji.
Komentarze (20)
Tym razem również dobrze zrobił, że głośno i zdecydowanie powiedział jaka jest jego pozycja w zespole narodowym, że on gra tam właściwie pierwsze skrzypce. Można być całe życie skromnym, ale czasami faktycznie warto uderzyć w stół, aby zamknąć kilka wiecznie niezadowolonych, czepiających się wszystkiego jadaczek. Dobry ruch ze strony De Rossiego.
Myślę że częściej powinien decydować się na tego typu wypowiedzi. Czasami niknie gdzieś jego głos za tą ścianą wiecznego narzekania i malkontenctwa. Idealną sytuacją byłoby gdyby DDR nawiązał jakiś dialog z kibicami. Bo to niezadowolenie też w głównej mierze bierze się z obserwacji bierności przyszłego kapitana. Potrafi przywalić w gębę rywalowi, ale czasem nie umie uderzyć z jakimś apelem czy odezwą do środowiska kibiców. A powinien, bo jak widać, ma w głowie poukładane. Po swojemu, ale zna swoją wartość i wie, na co go stać. Więcej kapitana w De Rossim i będzie dobrze.
To nie chodzi o to, że ja mu skąpię, bo numerek przy jego koncie jest taki lub inny. Chodzi o to, że pieniądze są wartością ekonomiczną, inwestycyjną. Pan DeRossi oprócz tego że jest sobie osobowością, symbolem czy co tam chcecie, to jest też pracownikiem AS Roma, który ma efektywnie grać.
Wiecie, co mi zrobią, jak powiem, że jestem zablokowany, bo u mnie w robocie jest za duża presja i w związku z tym opinie, które piszę się nie trzymają kupy i klienci na tym tracą? Wykopią na zbity pysk i nikt się nie będzie wzruszał, że w firmie jestem ileśtam lat, gotów jestem zostać dalej mimo, że znalazłem sobie ciekawe propozycje gdzie indziej.
Wprawdzie blondasa nie lubię i nie zamierzam tutaj swojego osądu niby-uwiarygadniać jakąś parodią obiektywizmu, ale też nie oczekuję od niego motywacji, determinacji i innych cudów. Po prostu oczekuję od gościa tego, że będzie robił co do niego należy na przyzwoitym - w relacji do tego co potrafi - poziomie. Bo mu za to płacą. Wszyscy wiemy, że nawet tego nie osiąga. Głaskanie po główce mu nie pomoże.
czy dla niektórych miłość do klubu, oddanie i przywiązanie w dzisiejszym futbolu nic nie są warte?
z wypowiedzi Daniele wynika, że permanentne jechanie po nim przez niektórych na tej stronie jest odzwierciedleniem zjawiska występującego w Rzymie na wiele większą skalę
Forza De Rossi! Nie daj się!
Przywiązanie i poświęcenie (zwłaszcza to drugie) do klubu to jest oddzielna historia. Jest warte i to zasadniczo dużo, gdyby nie ono, to by mnie w ogóle Roma nie interesowała, bym sobie kibicował komuś, kto ma szanse coś osiągnąć, a po rzymskim klubie od dawien dawna tego nie widać. Tylko że to jest żadne poświęcenie i żadna "miłość" do klubu, jak s'e facet zostaje, bierze sporo kasy i gra gówno. Już wspominałem Mexesa (którego dla odmiany lubiłem, ale nie mam problemów, żeby mu wytykać to samo co DDR), który też miał pełną gębę frazesów jak to się nie da sprzedać i jak kocha Romę, a potem się zesrało - gadanie nic nie kosztuje. I to jest pierwsza rzecz. Druga rzecz jest taka, że z poświęcenia DDRa mamy obecnie tyle samo, co byśmy mieli z poświęcenia i pozostania w Romie Okaki albo braci Ricci, a na pewno mniej niż z takiego np. Cerciego, który - pamiętam to dobrze, bo śledziłem - chciał zostać w Romie, tylko go Roma miała w dupie.
Co do jechania po nim, to jest takie powiedzenie rosyjskie - płachomu sportsmjenu i jajca mieszajut.
Wg mnie tym komentarzem się nie obronił, tylko pogrążył. Obroniłby się jakby powiedział: wiele rzeczy o mnie mówią, ale na boisku chcę pokazać że to wszystko wymysły. Będę się starał i walczył o to, aby dawać z siebie więcej, czy coś w tym stylu. A tak to pożalił się, że ludzie mówią że gra słabo, w momencie gdy gra słabo.
I jak napisał kolega wcześniej:
"Daniele zajmij się graniem a nie filozofowaniem"
Forza DDR
nie chciałem Cie wyprowadzić z równowagi, zrozumiałem Twój wpis właściwie, tyle że jak zaczynałem pisać swój to go jeszcze nie było, a był tylko ten z 13;41
rozumiem twój punkt widzenia żądasz jakości adekwatnej do ceny i to jest jak najbardziej ok, tylko że Daniele nie gra kupy celowo a jego występy w repie dowodzą, że ciągle jest świetnym zawodnikiem - on po prostu ma problem w Romie i ja osobiście myślę, że lepiej okazać mu wsparcie - nawet do końca kariery, niż machać mu na do widzenia
"Przywiązanie i poświęcenie (zwłaszcza to drugie) do klubu to jest oddzielna historia. Jest warte i to zasadniczo dużo, gdyby nie ono, to by mnie w ogóle Roma nie interesowała" -tu zgadzamy się w 100%
"Tylko że to jest żadne poświęcenie i żadna "miłość" do klubu, jak s'e facet zostaje, bierze sporo kasy i gra gówno." "Druga rzecz jest taka, że z poświęcenia DDRa mamy obecnie tyle samo, co byśmy mieli z poświęcenia i pozostania w Romie Okaki albo braci Ricci" -- tutaj już myślę trochę inaczej...poświęcenie i wierność są dla mnie wartościami samymi w sobie, wystarczającymi by cenić za nie piłkarza i wspierać go, nawet jeśli niedomaga na boisku - choć oczywiście powinien być rozliczany przede wszystkim z wyników i postawy w grze
@completny
myślę podobnie
FORZA DANIELE !!!
Wtedy De Rossi jest 'mistrzem' bo odpowiada za destrukcję, czytanie gry przeciwnika.
Z czysto ekonomicznego widzenia:
Czy opłaca się mieć 10 baniek i nie mieć 'tego' De Rossiego ?
Tak
Czy opłaca się nie mieć 10 baniek, ale mieć De Rossiego, który gra u boku dobrego rozgrywającego ?
Tysiąc razy TAK !
FORZA DANIELE !
Nie planuję żegnania się z DDRem, bo wtedy to w ogóle by mnie mało interesowało jak gra, nawet lepiej, jakby grał kupę i zarabiał dużo u konkurencji, bo by była osłabiona. Więc to moje narzekanie jest tak naprawdę wyrazem troski - "cudzy" DDR by mnie po prostu mało obchodził.
Tylko że właśnie uważam, że nie potrzeba mu żadnego wsparcia, bo mam jeszcze w pamięci czasy początków jego kryzysu - kiedy wszyscy od Spallettiego powtarzali gadkę o epizodach, a za Luśka opowiadali jak fantastycznie grają, po to, żeby skończyć na 6 miejscu. To nie działa w stosunku do naszych panienek, ich trzeba do spodu opierdalać, po prostu, chyba, że się im chce rozdawać nowe kontrakty 4 razy do roku.
O presji jeszcze - nie wiem co tam się dzieje prywatnie w Rzymie, może mama DDRa bije wałkiem jak kiepsko gra - ale w sumie co mnie to obchodzi, może Messiego też biją? Już nie powiem nic o Tottim, jak któryś z kolegów, bo dla mnie T. to jest oddzielna klasa piłkarska. Opowieści o presji są tak naprawdę wyrazem BRAKU PROFESJONALIZMU. Presja to jest czynnik indywidualny, osobowościowy, nie czysto sportowy. Jak sobie DeRossi nie radzi, znaczy, że jest kiepskim piłkarzem, po prostu. Kiepskim, czyli niewartym swoich obecnych zarobków.
"poświęcenie i wierność są dla mnie wartościami samymi w sobie, wystarczającymi by cenić za nie piłkarza i wspierać go, nawet jeśli niedomaga na boisku - choć oczywiście powinien być rozliczany przede wszystkim z wyników i postawy w grze"
No racja, są wartościami samymi w sobie, ale nad odpływem Riccich czy Okaki nikt się nawet nie pochyli. I nie kosztują klubu - tutaj już nawet nie tyle mówię o pieniądzach, co o sportowym koszcie utrzymywania zawodnika grającego słabo w pierwszym składzie w wiecznym oczekiwaniu, że się przebudzi, bo przecież kiedyś grał świetnie i w reprezentacji to mu się nawet teraz tak zdarza.
Może rację ma abruzzi, może taka, było nie było kontrowersyjna (jaki poważny piłkarz mówi, że jest najlepszy?) wypowiedź służy właśnie przygotowaniu swojego odwrotu?