Jakiś czas temu gościła w naszym serwisie historia o zdobyciu legendarnego, pierwszego scudetto przez graczy Romy. Na następny tytuł mistrzowski przyszło kibicom Romy czekać aż 41 lat. Wtedy to, pod wodzą prezydenta Dino Violi, trenera Nilsa Liedholma oraz kapitana Agostino Di Bartolomei rzymski klub znów stał się najsilniejszy w całej Italii. Przyjęło przyjmować, że mistrzostwo z 1942 roku było niespodziewane i z powodu trwającej wojny – bardzo skromne. Jednak to z 1983 roku było już wymarzone, wyczekane, wyśnione i chyba najbardziej romantyczne ze wszystkich trzech. Chyba warto prześledzić jak do tego doszło – od dziś proponujemy Wam niezwykłą historię – jak zdobywano drugie scudetto. Z dzisiejszego odcinka dowiecie się jak Liedholm budował swój mistrzowski zespół, kto był najgroźniejszymi rywalami Giallorossich i dlaczego oraz z kim Roma miała do wyrównania rachunki.
Lato 1982 roku to przede wszystkim emocje związane z turniejem Mistrzostw Świata „Espaňa’82”, gdzie startująca z niskiego pułapu „Squadra Azzurra” radziła sobie z każdym następnym meczem coraz lepiej, zostawiając w pobitym polu kolejnych rywali – przede wszystkim tych z Brazylii, którzy wtedy grali przecież tak pięknie. W finale zawodów rozpędzeni Włosi już bezapelacyjnie rozjechali „niemiecką maszynę” i cały Półwysep Apeniński autentycznie oszalał… Włoska piłka znów była najlepsza na świecie!
Tymczasem dwaj wielcy rzymskiego Calcio – Nils Liedholm oraz Dino Viola, w zaciszu swoich gabinetów w Trigorii spędzali pracowite dni. Trzecia lokata Romy na mecie sezonu 1981/82 nie satysfakcjonowała przecież żadnego z nich. Tysiące myśli, koncepcji, analiz… Co zrobić by wreszcie wspiąć się na szczyt Calcio? Owszem, cieszyła dobra postawa na hiszpańskim Mundialu Paulo Roberto Falcao – brazylijskiego a zarazem rzymskiego rozgrywającego, jakiego Roma chyba jeszcze nie miała w swej historii. Serce rosło na widok finezyjnej gry Bruno Contiego, który obok Paolo Rossiego był najlepszym graczem świeżo upieczonych mistrzów świata. Właśnie ci dwaj gracze – obok Agostino Di Bartolomei (kapitan Romy), Roberto Pruzzo (król strzelców AD1982) i bramkarza Franco Tancrediego – stanowili kręgosłup tamtego zespołu.
„Długi” trenerski nos Nilsa Liedholma mówił jednak, że wszystko to wciąż nie wystarczy by zdetronizować Juventus Turyn – zespół, z którym Roma miała do wyrównania całkiem świeże porachunki. Dokładniej rzecz tyczyła się finiszu sezonu 1980/81, kiedy to sędzia meczu Juve-Roma nie uznał prawidłowo zdobytego gola przez libero rzymian, Maurizio Turone. Gola, który dałby żółto-czerwonym zwycięstwo w Turynie i – wedle większości fachowców – tytuł mistrza Włoch. Ów sędzia nazywa się Paolo Bergamo; uwikłany był w aferę „Calciopoli”, a już po kilkunastu latach od tamtych wydarzeń – jako osoba kończąca pracę desygnatora arbitrów na mecze Serie A – publicznie przyznał, że od zawsze był kibicem…Juventusu!
Szwedzki szkoleniowiec postanowił w kilku miejscach zmodyfikować ustawienie swojej drużyny. Przede wszystkim do kadry po rocznej przerwie spowodowanej ciężką kontują powrócił błyskotliwy Carlo Ancelotti (zaczął grać od 6 kolejki), który zajął miejsce środkowego pomocnika. U jego boku miał grywać sprowadzony z Interu Mediolan doświadczony Austriak Herbert Prohaska (również uczestnik Espaňa’82). Jednak takie posunięcia powodowały konflikt w osobie Di Bartolomei, który do tej pory operował piłką właśnie w środku pola. Czyżby zabrakło miejsca dla kapitana Giallorossich? Nic z tych rzeczy! Liedholm, prowadzący zespół z coraz większym wyczuciem, decyduje się na pokerowe zagranie. Ustawia lubiącego ofensywną grę Di Bartolom tuż przed bramkarzem Tancredim – jako gracza wolnego od boiskowych obowiązków (tzw. libero), a obsługującego do tej pory tą newralgiczną pozycję Maurizio Turone… sprzedaje do Bolonii. Tym sposobem sporo zyskała siła ognia Romy, jednak defensywa – we włoskim futbolu przecież tak ważna – na pewno nie została wzmocniona. A warto dodać, że w sezonie 1981/82 Giallorossi mieli najbardziej dziurawą obronę z czołówki ligi! Wynikało to po części ze zmiany organizacji gry - z przejścia od indywidualnego krycia do gry strefą, a także, po części z braku odpowiednich wykonawców, którzy byliby w stanie szybko oswoić się z nowym systemem gry. To wszystko wymogło na trenerze kilka kolejnych ruchów transferowych. Jego docelowym założeniem było posiadanie trójki mocnych, twardych i zdecydowanych obrońców. Spośród aktualnych wówczas defensorów, warunki te spełniał jedynie prawy obrońca – Sebastiano Nela. Dario Bonetti – młody, środkowy obrońca został wypożyczony na rok do Sampdorii Genua, a w jego miejsce sprowadzono z Fiorentiny słynącego z „żelaznej nogi” Pietro Vierchowoda. Lewa część obrony była do tej pory domeną Luciano Marangona – świeżo upieczonego debiutanta w reprezentacji Włoch. Jednak i tu Liedholm dokonał zmiany. Robiący stałe postępy Marangon zasilił szeregi beniaminka Serie A – Verony, a jego miejsce zajął bardzo dobrze znany szwedzkiemu trenerowi Aldo Maldera, dotąd kapitan Milanu – drużyny, która opuściła wtedy szeregi pierwszoligowców. Na koniec okna transferowego sprowadzono jeszcze jednego gracza. Wiązało się to z koniecznością wyrównania ciężaru gry na obu flankach. Po lewej, wiadomo – silny i błyskotliwy jak nigdy przedtem Bruno Conti. Z prawej strony do tej pory grywał wartościowy, aczkolwiek chimeryczny rudzielec o oryginalnym imieniu – Odoacre Chierico. Jako konkurencję i alternatywę dla Chierico sprowadzono z Bari zwinnego i ruchliwego 23-latka, Maurizio Iorio. Skład na sezon 1982/83 przestawiał się następująco:
Faworytami sezonu wedle włoskiego narodu były przede wszystkim dwie drużyny: Inter oraz Juventus. Mediolańczycy po zmianie trenera (Rino Marchesi zastąpił – pełniącego tę funkcję przez ostatnich 5 lat – Eugenio Berselliniego) realnie marzyli o powtórzeniu sukcesu z 1980 roku. Marzenia te były poparte m.in. posiadaniem w swych szeregach galerii bohaterów dopiero co zakończonego Mundialu: bramkarza Ivano Bordona, obrońców: młodziutkiego Beppe Bergomiego oraz Fulvio Collovatiego, pomocników: Gabriele Orialiego i Giampiero Mariniego a także napastnika Alessandro Altobellego – z taką plejadą gwiazd każdy musiał się przecież liczyć. Ale także klub Fiata mógł pochwalić się w swoim składzie wielkimi, mistrzowskimi nazwiskami: Paolo Rossi (król strzelców MŚ), Marco Tardelli, Gaetano Scirea, Dino Zoff, Antonio Cabrini, Claudio Gentile... No i ten wspaniały duet „stranierich”: Zbigniew Boniek i Michel Platini. Niejako w cieniu mediolańsko-turyńskiego duetu oceniane były szanse Romy i Fiorentiny (m.in. Argentyńczycy Daniel Passarella i Daniel Bertoni, bramkarz Giovanni Galli, Daniele Massaro, „Ciccio” Graziani oraz przede wszystkim fantastyczny Giancarlo Antognoni). Tak czy inaczej – sezon zapowiadał się pasjonująco!
C.D.N. - w kolejnym odcinku prześledzimy wydarzenia z pierwszych 5 kolejek sezonu
Napisane przez: RoMaO dnia 01.02.2013; 18:19